wtorek, 20 maja 2014

Początek mojej przygody z kwasami: kwas migdałowy

O  peelingach kwasowych słyszałam już dawno, dawno temu, niestety zawsze kojarzyły mi się one z bardzo drogimi zabiegami u kosmetyczek i nawet przez głowę mi nie przeszło, że kiedyś z tego skorzystam.. Na szczęście kiedy już odkryłam dobrodziejstwa jakie niosą ze sobą naturalne kosmetyki to poszłam o krok dalej - zaczęłam interesować się półproduktami a z czasem robić własne wymarzone mazidła. Wtedy też odkryłam, że kuracje kwasami można wykonać... w domu i to za banalnie małe pieniądze.
Długo z tym zwlekałam, bo bałam się takiej "ingerencji" w moją skórę, ale o to jest! Na początek, po rozeznaniu terenu, postawiłam na łagodny kwas migdałowy.
Na początek przygotowałam wg. poniższego przepisu tonik ok 10% aby przyzwyczaić skórę do działania kwasu: 
14 ml hydrolatu różanego
2,5 ml kwasu migdałowego
3,5 ml kwasu hialuronowego



Jeśli chodzi o moją cerę to tragedii nie ma - największe problemy zostały zażegnane dzięki odpowiedniej pielęgnacji i uregulowaniu pracy hormonów (trochę czasu to zajęło, ale udało się!). Niestety pozostały mi drobne blizny i przebarwienia po wcześniejszych "przygodach". Moją zmorą nadal są rozszerzone pory i zaskórniki. Od czasu do czasu wyskoczy mi jakiś niepożądany przyjaciel, ale to raczej pojedyńcze przypadki. Dobre efekty zaobserwowałam po kuracji picia drożdży, ale chyba skóra z czasem się do nich przyzwyczaiła i nie działały już tak dobrze jak przez pierwsze trzy miesiące. Z resztą bardziej wierzę, że na stan cery składają się dwa czynniki: suplementy działające od wewnątrz jak i zewnętrzna pielęgnacja, a moja pielęgnacja twarzy zawsze była dość ograniczona. To z faktycznego braku czasu, to z lenistwa, to z powodu zapominalstwa... Raz miałam zapał i wsmarowywałam, wcierałam i wklepywałam w twarz wszystko co wpadło mi w ręce, a jakiś czas później ograniczałam się tylko do płynu micelarnego do demakijażu i jakiegoś kremu co akurat był pod ręką. Brak mi systematyczności, ale nie wykluczam, że jeżeli zobaczę jakieś dobre efekty jak najdłużej będę starała się je utrzymać :D Aktualny stan mojej cery można zaobserwować na zdjęciu obok. Mam cichą nadzieję, że może kwasy będą dla mnie zbawieniem, widziałam już na własne oczy efekty jakie można osiągnąć takimi zabiegami i jestem w bezgranicznym szoku ile dobrego może zdziałać takie zdecydowane oczyszczenie cery. Cóż, pozostaje mi wypróbować na własnej skórze! Po serii zabiegów, poprzedzonych przygotowywaniem skóry do działania kwasu (tonik), na pewno zdam relację czy warto, czy fajne efekty i ogólnie jakie tam miałam odczucia. 

1 komentarz:

  1. Mam pytanie, tonik uzywalas raz dziennie? Np wieczorem po umyciu twarzy?

    OdpowiedzUsuń